Pokazywanie postów oznaczonych etykietą top-down. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą top-down. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 stycznia 2016

Cold Breath

W zeszłym roku, około wczesnej wiosny(chyba) zakupiłam u Marzeny Leizu Worsted Cherry Pie z przeznaczeniem na cardigan Justyny Lorkowskiej. Minęło kilka miesięcy koncepcja uległa zmianie. Nastała zima, przyszły mrozy i okazało się, że w mojej swetrowej szafie brakuje ciepłego swetra-golfu. Wybór padł Cold Breath Joji.
Zdecydowałam się na najmniejszy rozmiar. Nie chciałam czegoś wielkiego dziergać z ciężkiej Worsted. I wyszedł akurat. Kolor jest piękny! Bardzo soczysty, głęboki. I już wiem, że to będzie ulubione moje okrycie tej zimy. Zużyłam pełnych 6 motków i 1/3 siódmego. Robiąc zakupy u Marzeny  musiałam zakupić jeden motek w delikatnie innym odcieniu. Nie chciałam robić co drugi rząd, kombinować, więc drugi odcień zastosowałam w ściągaczach. trochę widać, ale to będziecie widzieć Wy i moja przyjaciółka Asia, która wszystko widzi. Nie przeszkadza mi to wcale. tak ma być.
Dziergałam na drutach 4,5 i 4.








Dopiero teraz zauważyłam, że na każdym zdjęciu pakuję ręce w okolice golfa. No cóż, modelka ze mnie żadna. Oj tam, oj tam, sweter tu jest bohaterem.
To znalazłam takie jedno, trochę nieostre i prześwietlone, ale rączki na dole.

Pozdrawiam z Ustki, gdzie spadło kilka centymetrów śniegu i jest pięknie!!!

środa, 23 września 2015

Rhilea

Kiedy w sierpniu Suvi pokazała swój projekt Rhilea w kremowym kolorze, zapiałam z zachwytu. Moje pianie usłyszała sama autorka i zaproponowała mi testowanie. Super! Przez parę dni poszukiwałam odpowiedniej włóczki. Nie było to łatwe, bo długość 300m/100g, nie jest zbyt popularna. Poza tym uznałam, że najlepszym wyborem będzie jednokolorowa, a nie melanżowa, czy wielokolorowa włóczka, gdyż pokaże urodę projektu, jego lekkość i ażur na plecach. Szukałam, szukałam, aż mój wybór padł na Filcolanę Cinnia w kolorze 288, czyli żywej zieleni, którą zakupiłam w Magic Loopie. Poczytałam u Asji na blogu zachwyty nad włóczką i co było robić, dziergać. Wzór Suvie rozpisała pięknie, przejrzyście. Samo się dziergało. Do momentu, kiedy miałam już jedną trzecią i stwierdziłam, że wybrałam za mały rozmiar. sprułam i od nowa wzięłam się do pracy. Znowu dziergało się cudnie, aż doszłam do ażuru. Za diabła nie mogłam zrozumieć, jak go dziergać. Z moim angielskim walczyłam ze wzorem przez parę godzin i nic. Dałam mężowi, dla którego angielski to codzienność, ale nie dziewiarski angielski. Powiększałam zdjęcia, kombinowałam i w końcu Bingo! Udało się!
Potem to już była sama przyjemność. Wydziergałam dość szybko i tylko czekałam na możliwość publikacji. I teraz mogę.
Oczywiście w czasie sesji Barnaba uznał, że on jest głównym bohaterem i nie chciał odpuścić udziału w zdjęciach . No cóż. Jest fotogeniczny. Niech mu będzie.











Dziergałam na drutach 3,5. Zużyłam niecałe 8 motków Filcolany Cinnia. Zostały mi jeszcze 2.
Bardzo mi się Rhilea podoba i codziennie w nim biegam do pracy. W końcu jest jesień. Dostosowuję się kolorystycznie do pory roku.
Pozdrawiam:))))

niedziela, 20 września 2015

Pojawiam się i znikam...

Tak można w kilku słowach opisać moje blogowanie. Owszem czytam i oglądam Wasze piękne prace, ale samej pisać mi się nie chce. Coś niecoś dziergam, ale bez rewelacji. Ponad miesiąc temu wydziergałam Snowbird Heidi Kirrmaier. Miesiąc zajęło mi obfotografowanie owego dzieła i jeszcze nie wyszło tak jak trzeba. To znaczy zdjęcia wyszły takie sobie, bo się spieszyliśmy do kina. O Snowbirdzie myślałam już od dawna, tylko nie miałam odpowiedniej włóczki. Podczas ostatniej promocji na Dropsa zakupiłam sobie Alpacę Silk brushed o kolorze 3, czyli grafitowym. włóczka jest mocno włochata, lekka i absolutnie niegryząca. Ciekawa jestem jaka będzie w użytkowaniu, czy będzie się mechacić. Na razie nosi się mój cardigan super, pasuje praktycznie do wszystkiego, do sukienki, do spodni.
Zużyłam chyba 7 motków, ale taka pewna to nie jestem. Wiem jedynie, że ostatnio kupuję za dużo włóczki, choć kupuję według wskazówek. Jedynym wyjątkiem był cardigan Suvi Schnee.
Dziergałam na drutach 3,5, najmniejszy rozmiar. Początkowo do wysokości 1/3 swetra dziergałam większy rozmiar, ale wyglądałam jakbym założyła sweter męża. Sprułam i dziergałam od nowa.







Wykorzystałam część resztek, które pozostały mi po wydzierganiu chusty Palleton Hani Maciejewskiej.  Wydziergałam najzwyklejszą pasiastą czapkę, a może wyjdą jeszcze mitenki. 





A teraz w oczekiwaniu na bardzo grube druty, którymi będę dziergać sweter dla siostry, siedzę i myślę co by wydziergać z cudnej Cherry Pie Leizu Worsted Julie Asselin. Miałam pewną koncepcję kupując tę włóczkę, ale weszły na druty inne projekty i koncepcję diabli wzięli. Przeszło mi. I teraz siedzę w internecie i sama nie wiem czego chcę.  Pomocy!!!!!!

czwartek, 20 listopada 2014

Burgund Moniki

Nadeszła wiekopomna chwila! Już po prawie dwóch miesiącach pisania, pokazywania szczątków robótki, wreszcie skończyłam, zblokowałam, wysuszyłam, pochowałam nitki, po raz kolejny sprułam listwę, bo trzy guziki to było za mało, zapakowałam, przekazałam mężowi, który udawał się do stolicy, aby między innymi oddać go właścicielce. I właśnie miałam zwrotny telefon, że wszystko jest dobrze, że pasuje, że biust się mieści, że jest cieplutki i bardzo miły. Hurrrraaaa!
Pozbyłam się balastu! Mogę zająć rączyny innymi dziełami.
Sweter, nazwany roboczo przeze mnie burgundem (jestem wielbicielką wina- chociaż ja wolę białe), to była mała droga przez mękę. Jak pisałam wkładka do swetra mieszka w Warszawie i jest totalnie innej budowy niż ja. Ma duży biust, który u mnie jest w stanie zaniku, ma drobne biodra, a ja mam na czym usiąść. Zdałam się więc na tak zwanego czuja. Okolice biustu modelowałam i zwiększałam rzędami skróconymi. I na tym etapie prułam już dwa razy. Kolejne dwa razy prułam, bo nie podobał mi się wzór wstawki bocznej. Jak doszłam do listwy wykończeniowej przodów, też nie obyło się bez prucia. Na sam koniec, po praniu okazało się, że zrobiłam trzy dziurki i to było za mało, listwa wisiała. Udało mi się spruć tylko część listwy i zrobić cztery dziurki. Ale musiałam zmienić guziki, bo już za tym ostatnim razem, wyszły mi jakieś małe i pierwotne guziki się nie mieściły. A już nie miałam siły na kolejne prucie.
Zrobił się środek nocy. A musiałam jeszcze zrobić kilka zdjęć. Niestety osobisty fotograf myślami był już przy wielkiej chwili, która go jutro czeka. To nie ja byłam obiektem jego zadumania, co odbiło się na zdjęciach. Tylko jedno się nadaje do publikacji i to z bólem. Resztę zrobiłam na złociutkiej.
Musiałam okrutnie popracować nad tym zmęczonym zdjęciem.


Dekolt wykańczałam przekręconymi oczkami.




Guziki wygrzebałam z tajemniczej puszki pełnej różnych cudów.


 Zaszewki na manekinie i na mnie leżą dużo niżej niż potrzeba, ale na właścicielce podobno są na właściwym miejscu.



Kieszonki wyszły według mnie najlepiej.


Włóczka to Camel Hair Lana Gato, merino extrafine 60% i 40% wełny wielbłądziej. Dziergałam na drutach 3,75 i 3,25.
Jutro, albo później pokażę komin i czapkę.
Dobrej nocy.

niedziela, 27 lipca 2014

Mój ci on

Kolejny upalny, lepki dzień. Miało padać, nie pada. Miały być burze, nie ma. Obym w złą godzinę nie napisała, bo będzie tragedia. Mój pies maluni, panicznie boi się błysków, grzmotów, strzałów. Mamy wówczas w domu koszmar. Histeria jest straszna, chowa się po kątach, szczeka, ujada. Ostatnio, gdy burza trwała trzy godziny, Barnaba oszalał. Wciskając się za kanapę strącał lampy stojące na parapecie, właził na moje kosze z wełnami ukrywające się za kanapą. Biedaczek.
W tych radosnych, ciepłych dniach na plaży trwała ciężka praca nad skończeniem Airflow Justyny Lorkowskiej. Wybrałam wispa DiC w kolorze herbal, który dostałam w prezencie imieninowym od mojej siostry. Robiłam podwójną nitką, bo masochistką to ja nie jestem, na drutach 3,5. Bardzo szybko mi poszło, bo wzór łatwy i przyjemny, pięknie jak to u Justyny, rozpisany.
Bardzo mi się podoba.
No to pokazuję.
I niespodzianka!!!!
Jakby co, to dalej jest to mój blog.






A nie Marzeny!
I sweter też ja robiłam.
A nie Marzena. 
Marzena walczy z godnością z sukienką. Szala zwycięstwa pomału przechyla się na jej stronę.
Wczoraj postanowiłam zrezygnować z plaży, bo dom zarastał i wymagał choć malutkiego odgruzowania, więc sesja zdjęciowa przypadła w udziale Marzenie i Mateuszowi.
I co tu można powiedzieć. Nic i w milczeniu podziwiać nasz pobliski las i fragment pustej wschodniej plaży.
Pięknie wyszło!

środa, 2 lipca 2014

Wkładka do swetra

Odwiedziła mnie dzisiaj moja siostra z wkładką do mini water's edge, czyli Misią. Jak tylko włożyła sweterek, bolerko na siebie, to nie chciała nawet guzika, którego nie przyszyłam. Zaproponowałam sesję zdjęciową. Łaskawie się zgodziła. Łaskawie, bo jest w takim wieku, że nigdy nic nie wiadomo. Na szczęście moje dzieło przypadło jej bardzo do gustu i zrobiła parę min i póz do aparatu. Efekt nie jest Marzenowy( współpraca Misi I Marzeny jest niesamowita), ale coś tam wyszło.




Misia jest cudna! Ale niech was nie zwiodą jej niewinne oczka. To diablica! Ale jaka cudna!