czwartek, 24 listopada 2016

Środowy wpis w czwartek

                 Dorota Knitolog subtelnie dała mi do zrozumienia, żebym przestała marudzić o jesiennej nostalgii, ruszyła swoje leniwe cztery litery z kanapy, albo na tyle wygodnie je ułożyła, aby można było wziąć druty w ręce i popracować. Nie do końca tak brzmiały jej słowa, ale o to mniej więcej chodziło. Za co bardzo, ale to bardzo dziękuję.
                Po pracy pognałam moją Asię do lasu na siedmiokilometrowy bieg, po którym jeszcze było na tyle światła, aby zrobić zdjęcie książkom i bardzo ciemnej robótce. Chciałam w ten sposób wziąć udział w cotygodniowej zabawie Maknety.


                Robótka, grafitowa, nie czarna, to mężowy komin. Robiony podwójnym ściagaczem i z podwójnej nitki Lang Yarn Fantomas. I przepraszam, nie grafitowa, a antracytowa. Jak zwał, tak zwał, męski, ciemny kolor. Miał być taki a la golf pod kurtkę, ale ciągle zmieniam koncepcję i teraz będzie taki mocno pomarszczony( nie wiem jak to nazwać), pofałdowany golf. Kończę go od jakiś 20 centymetrów. I jak go mierzę, wkładam na szyję, to stwierdzam, że jeszcze parę rzędów i będzie dobrze. Włóczki jeszcze trochę jest, więc pole manewru mam dosyć duże. Nie wiem, co na to mąż, bo go nie ma. No cóż, zawsze łatwiej spruć niż dorobić.
           
              Jeśli chodzi o książki, to dzisiaj skończyłam książkę Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz- Oboładze "Czarny anioł" o Ewie Demarczyk. Objętościowo jest to dość nie duża książka, ale bardzo dobrze napisana i świetnie się ją czyta. Autorki napisały ją na podstawie rozmów z przyjaciółmi, ludźmi, którzy ją znali, z wywiadów telewizyjnych i prasowych sprzed lat. Niestety pani Ewa na tyle usunęła się z życia publicznego, że nie chciała spotkać się z autorkami. Książka nie jest laurką, ale pokazuje kobietę świadomą swojej wartości, perfekcyjną piosenkarkę, niełatwą we współpracy. Piszą o niej z szacunkiem i wydaje mi się, że  z dużym obiektywizmem. Nie ma tu plotek, mało jest o życiu prywatnym, ale jeśli ktoś chce poznać niesamowitą, charyzmatyczną, prawdziwą gwiazdę lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i jeszcze może osiemdziesiątych, a nie celebrytkę, to bardzo tę książkę polecam.
             Druga książka to kryminał fiński, trzytomowy. Dopiero zaczęłam, więc niewiele mogę napisać. "Miasteczko Palokaski, dzielnica Espoo. Mieszkańcami wstrząsa wiadomość o zaginięciu piętnastoletniej uczennicy miejscowego liceum, Laury...." Jest to pierwsza część trylogii, fińskie miasteczko Twin Peaks, prawa do publikacji książki zakupiły prestiżowe europejskie wydawnictwa, a prawa do ekranizacji sprzedano natychmiast po premierze książki.
Przeczytałam aż 10 stron i na razie jest fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz