czwartek, 31 lipca 2014

Krótko

Jestem wściekła! To mało powiedziane. Jestem …. bardzo wściekła!!!
Ostatnie 40 minut a może i więcej pisałam posta. Jak na mnie to rozpisałam się okrutnie. Musicie mi wierzyć, ale wykazałam się błyskotliwością, elokwencją i pięknem użytych słów. I co? Jeden nieostrożny ruch i poooszło. I to skutecznie. Nawet mój najukochańszy mąż informatyk, stwierdził, że zrobiłam to  w sposób mistrzowski.
Nie ma szans, abym jeszcze raz się zmobilizowała.
Toteż krótko.
Książka to kryminał duński, podobno bestseller. Dopiero zaczęłam, więc nie wiem czy dobra. Z okładki:
Bogaci, wpływowi, bezkarni.
Gdy mogą wszystko, zbrodnia staje się zabawą.
Kto osądzi najpotężniejszych ludzi w Danii?

Po powrocie z urlopu Carl Mørck, szef Departamentu Q, zastaje swojego asystenta Assada zagrzebanego w aktach starej, zamkniętej sprawy. Mimo że zapadł wyrok, ktoś ciągle podrzuca dowody świadczące, że w zbrodnię zamieszana jest grupa prominentów. Dalsze śledztwo wymaga przeciwstawienia się skorumpowanym strukturom w polityce i policji. Rozpoczyna się polowanie z nagonką…
Sweter to swobodna improwizacja na temat cardiganów z luźnymi połami. Został mi jeden rękaw. Miałam nadzieję, że skończę przed wyjazdem na wakacje i Marzena zrobi najpiękniejsze na świecie zdjęcia. Ale niestety, raczej nie zdążę. 
Zachwycałam się jeszcze książką Patti Smth " Poniedziałkowe dzieci". Patti, artystka, wokalistka punk rockowa, opowiada o swoim związku z Robertem Mapphlethorpem. Poznali się będąc bardzo młodymi  ludźmi. Często nie mieli co jeść, nie mieli gdzie mieszkać, ale wytrwale dążyli do swoich artystycznych celów. Bardzo poetycko opisuje wielką przyjaźń jaka ich łączyła. Ta książka to hołd złożony człowiekowi, którego była muzą i opoką. 
I jeszcze pokazałam starą robótkę. Jest to pled, przykrycie wykonane z eliana nicky w kolorach fioletowych. Dziergałam, dziergałam i jeszcze raz dziergałam. W końcu skończyłam i rozłożyłam na tapczanie teściowej. wydaje mi się, że nieźle pasuje do jasno zielonych ścian i białych mebli.


Miało być pięknie i było. A teraz jest jak zwykle. Krótko i na temat.
A teraz Was żegnam prawdopodobnie na miesiąc. Może uda mi się gdzieś znaleźć internet i może coś naskrobię. Pozdrawiam gorąco.

niedziela, 27 lipca 2014

Mój ci on

Kolejny upalny, lepki dzień. Miało padać, nie pada. Miały być burze, nie ma. Obym w złą godzinę nie napisała, bo będzie tragedia. Mój pies maluni, panicznie boi się błysków, grzmotów, strzałów. Mamy wówczas w domu koszmar. Histeria jest straszna, chowa się po kątach, szczeka, ujada. Ostatnio, gdy burza trwała trzy godziny, Barnaba oszalał. Wciskając się za kanapę strącał lampy stojące na parapecie, właził na moje kosze z wełnami ukrywające się za kanapą. Biedaczek.
W tych radosnych, ciepłych dniach na plaży trwała ciężka praca nad skończeniem Airflow Justyny Lorkowskiej. Wybrałam wispa DiC w kolorze herbal, który dostałam w prezencie imieninowym od mojej siostry. Robiłam podwójną nitką, bo masochistką to ja nie jestem, na drutach 3,5. Bardzo szybko mi poszło, bo wzór łatwy i przyjemny, pięknie jak to u Justyny, rozpisany.
Bardzo mi się podoba.
No to pokazuję.
I niespodzianka!!!!
Jakby co, to dalej jest to mój blog.






A nie Marzeny!
I sweter też ja robiłam.
A nie Marzena. 
Marzena walczy z godnością z sukienką. Szala zwycięstwa pomału przechyla się na jej stronę.
Wczoraj postanowiłam zrezygnować z plaży, bo dom zarastał i wymagał choć malutkiego odgruzowania, więc sesja zdjęciowa przypadła w udziale Marzenie i Mateuszowi.
I co tu można powiedzieć. Nic i w milczeniu podziwiać nasz pobliski las i fragment pustej wschodniej plaży.
Pięknie wyszło!

środa, 23 lipca 2014

Wakacyjna środa

Są wakacje. Jest błogie lenistwo. Jest przepiękna, słoneczna, ciepła ale nieupalna z lekką, a czasami mocną bryzą pogoda. Większość dni spędzam na plaży. Z całym ekwipunkiem, parawanem, parasolem, krzesełkiem i oczywiście drutami i książką. Przed plażą 10-ciokilometrowy bieg w lesie z moją przyjaciółką. Potem szybkie zakupy i jeszcze szybsze gotowanie  obiadu.
Przez ostatni tydzień byli znajomi z Krakowa, więc czytania i dziergania nie było zbyt wiele, bo się gościliśmy. Teraz wszystko wróciło do normy. Druty, książka, plaża.
Robótka to Airflow Justyny Lorkowskiej. W czerwcu miałam imieniny i od siostry i mamy dostałam Wispa Dream in Color w pięknym kolorze herbal. Chciałam coś zrobić z pojedynczej nitki, ale nie miała to być chusta. Jednak doszłam do wniosku, że będę to robiła przez resztę życia i spasowałam. Dwie nitki są akuratne, druty 3,5 i wzór prosty, a jaki wdzięczny. Kończę pierwszy rękaw, więc zostanie drugi i już. Wzór jak to u Justyny jasno rozpisany, więc dzierganie to sama przyjemność.
Tak wyglądał sweter kilka dni temu.


Ponieważ dzisiaj środa, więc będzie o książkach.
Najpierw "A lasy wiecznie śpiewają" Trygve Gulbranssen. Nie jest to świeżo wydana książka, Gulbranssen napisał ją w 1933 roku. Nie ma to znaczenia, bo się tego nie czuje. Absolutnie cudowna, fantastyczna książka!!! Literatura skandynawska, ale jakich lotów! Rewelacyjnie napisana saga o rodzinie z dalekiej północy. Surowość klimatu, piękno krajobrazu, twardzi, ale prawi ludzie, emocje, miłość, nienawiść. Wiele jest w tej książce, którą się delektowałam. Na ogół książki połykam, tę dawkowałam sobie, aby jak najdłużej przebywać w nastrojowej, spokojnej, surowej atmosferze.

Ponadto skończyłam słuchać audibooka "Wołanie kukułki" Roberta Galbraitha (pod tym nazwiskiem ukrywa się J.K. Rowling ).Prywatny detektyw zajmuje się sprawą śmierci bardzo znanej modelki, która pewnej nocy wypadła z okna swojego mieszkania. Śmierć została uznana za samobójstwo. nie zgadza się z tym przyrodni brat modelki. Chce wyjaśnienia sprawy.Zatrudnia detektywa, który ma problemy finansowe, uczuciowe, nie ma zbyt wielu spraw. Wspomaga go sekretarka, która trafiła do agencji na tydzień, a została na stałe.Sprawnie opowiedziana historia. Książkę czyta Maciej Sthur, rewelacyjnie zresztą.
Kolejną książką jest pozycja, która jest opisywana na kilku blogach w środę "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął".Allan Karlsoon w dniu swoich setnych urodzin wychodzi przez okno i ucieka z domu opieki. I to jest początek fascynującej opowieści o życiu człowieka, który przeżył wiele niesamowitych i fascynujących historii, który spotkał postaci znane nam z ksiąg  o latach przeszłych. Jest to opowieść pełna humoru, niewiarygodnych zwrotów sytuacji, dająca poczucie relaksu i odstresowania. Na wakacje rewelacyjna.
No i Alice Munro "Miłość dobrej kobiety". Opowiadania to nie jest forma literacka, którą bardzo lubię. Postanowiłam jednak zapoznać się z twórczością noblistki.  Od pierwszego słowa pierwszego opowiadania wsiąkłam, utonęłam w niespiesznych opowieściach o kobietach. Nie ma tu fajerwerków, wartkiej akcji. Są za to kobiety, które znamy, nasze koleżanki, sąsiadki, siostry. Mają problemy rodzinne, towarzyskie, społeczne. Każde opowiadanie to osobna i wcale nie krótka historia.
Pokochałam Munro miłością bezgraniczną i mam nadzieję, że kolejne książki nie zawiodą mnie.

Koniec o książkach. Jeszcze coś o drutach.
W zeszłym roku pod koniec wakacji, podczas wyjazdu do Czarnogóry skończyłam sukienkę z bambusa Alizee. Nie miałam zbyt wiele okazji do noszenia, bo lato się skończyło. Więc wczoraj był polski debiut sukienki Missoni. Podczas plażowania Marzena zrobiła kilka zdjęć. Koszmarem były zdjęcia w wodzie. Była koszmarnie zimna. Ścinało krew w żyłach. Miny moje są stosowne do temperatury wody i przyjemności z niej korzystania. Popatrzcie.








Z tą dziką radością żegnam was na razie.

niedziela, 6 lipca 2014

Spóźniony prezent

W zeszłym roku przyjechała do nas w odwiedziny koleżanka z rodziną. Zeszłe lato było piękne! Całe dnie spędzałam na plaży. Nie miałam czasu na sprzątanie, pranie. Gotowałam obiady najprostsze z możliwych. Było fantastycznie. No i ta moja koleżanka, która trafiła na wieczne słońce powiedziała, że my to mamy fajnie, bo mieszkamy na wakacjach. Bardzo mi się to stwierdzenie spodobało. I właśnie od paru dni korzystam z tych wakacji. Wyleguję się na plaży wsłuchana w delikatny szum fal, krzyk mew. No i oczywiście dziergam na moim ulubionym foteliku. Uwielbiam takie chwile! Uwielbiam plażę, zwłaszcza naszą plażę, która jest pusta, bez tłumu ludzi.
A teraz koniec pierdół. Wracam do robótek.
Skończyłam właśnie prezent dla mojej przyjaciółki Asi. Idę na łatwiznę i zawsze przygotowuję jej dziergany prezent. Teraz przyszedł czas na kolejną chustę. Asia wybrała kolor, a ja wzór i oto co wyszło.
Najpierw chcę przeprosić za ilość zdjęć, ale się bawię aparatem i robię mnóstwo ujęć.










Włóczka to Wisp Dream in Color, druty 3.75.
Włóczka jest przecudnej urody, delikatna, mięciutka o głębokich, przenikających się kolorach zieleni.
Wzór prosty, łatwy i przyjemny. A efekt? Mnie się podoba. Mam nadzieję, że Asi też się spodoba.

środa, 2 lipca 2014

Wkładka do swetra

Odwiedziła mnie dzisiaj moja siostra z wkładką do mini water's edge, czyli Misią. Jak tylko włożyła sweterek, bolerko na siebie, to nie chciała nawet guzika, którego nie przyszyłam. Zaproponowałam sesję zdjęciową. Łaskawie się zgodziła. Łaskawie, bo jest w takim wieku, że nigdy nic nie wiadomo. Na szczęście moje dzieło przypadło jej bardzo do gustu i zrobiła parę min i póz do aparatu. Efekt nie jest Marzenowy( współpraca Misi I Marzeny jest niesamowita), ale coś tam wyszło.




Misia jest cudna! Ale niech was nie zwiodą jej niewinne oczka. To diablica! Ale jaka cudna!

Misiowy

Wakacje, więc każdy dzień w ciągu tygodnia(oprócz weekendu) zaczynam 10-cio kilometrowym biegiem. Zawdzięczam to mojej przyjaciółce, która też jest nauczycielką WF-u i przyjechała na dwa miesiące do Ustki. Biegamy i gadamy, gadamy i biegamy. Cudo! Nawet nie wiadomo kiedy mija czas. Dzisiaj przebiegłyśmy tylko nieco ponad 7 kilometrów, bo złapał nas deszcz. ale i tak było milo. Wróciłam do domu, zasiadłam w fotelu i skończyłam książkę przy dźwiękach Archive. Książka to "Złodzieje koni" Remigiusza Grzeli.
Przeczytałam i zastygłam z książką w rękach. Co za książka! Nie sposób ją opisać w kilku zdaniach. 
Trzy męskie pokolenia jednej rodziny. Stanisław najstarszy pamiętający wojnę i jej wpływ na życie, partyzant, dla jednych bohater, dla innych morderca. Uciekł od swojego syna i przeszłości do Stanów. Syn Jerzy, niespełniony aktor, poraniony przez zawiłości życia matki, brak ojca, przerzucający swoje frustracje, niespełnienie na syna. Kamil, początkujący filmowiec, traktowany przez ojca jako nieudacznik, wrażliwy na otoczenie, na życie. Ich rodzinne stosunki, postawy, wspierane przez ciche, stojące z boku kobiety i tocząca się wokół nich historia to jest niesamowicie emocjonalna i wzruszająca  opowieść. Kopie ta książka i to mocno. ale warto ją przeczytać.

Skończyłam również Misiowy sweter.
I prawdę mówiąc nie wiem, czy rozmiar wyszedł dobry, bo modelka nieuchwytna.Najwyżej poprawię.





 Włóczka to kupiona sto lat temu bawełna Himalaya cottonac i coś jeszcze, ale nie pamiętam co, bo pamięć nie ta a etykiety oczywiście nie mam. Staram się wyrabiać resztki, aby zrobić miejsce na nowe piękności. Kiepsko mi idzie, bo więcej kupuję, niż wyrabiam. Ale się staram.
Robiłam na drutach 3,75, więc szybko poszło.
Oprócz Misiowego wreszcie zaczęłam prezent dla przyjaciółki Asi. Imieniny miała w maju, więc zdarzyła się lekka obsuwa terminu. Wytłumaczeń  było dużo, brak odpowiedniej włóczki, koniec roku szkolnego, kończenie Inky. I wreszcie nastał ten moment. W ostatni weekend jechaliśmy na mini wakacje do Gościńca na półwyspie w Wysokiej w lubuskiem. Piękne miejsce, mili i ciepli gospodarze, przepyszne jedzenie.






Chyba lekko zboczyłam z tematu, więc wracam do prezentu. Ponieważ z Ustki wszędzie jest daleko, to podróż nasza trwała cztery godziny w jedną stronę. Więc co można robić w podróży, jak nie czytać i robić na drutach. Książkowo kończyłam Folleta, a na druty wrzuciłam chustęAmethiste. Na druty 3,75 wrzuciłam Wispa Dream in Color, kolor Crisp.

Włóczka jest przecudnej urody, bardzo delikatna i miękka. Zostało mi 19 rzędów ażuru. Zakładam, że dwa dni mi wystarczą, aby zakończyć dzieło.
Z książki przeczytałam dwie strony. Jest to osiem opowiadań o kobietach, które walczą z niejednoznacznością swoich uczuć, z rozdźwiękiem pomiędzy tym czego chcą, a tym co muszą( tyle opis na okładce). Jestem bardzo ciekawa tej książki, bo nie lubię czytać opowiadań. Jednak same bardzo pozytywne opinie o Munro, zachęciły mnie w bibliotece do sięgnięcia po tę pozycję. 
Idę wystawić buziunię wysmarowaną filtrami na taras.